
Legia Warszawa rozegrała we wtorek pierwszy mecz w drugiej rundzie walki o udział w Lidze Mistrzów. Niestety udział w prestiżowych rozgrywkach się oddala, ponieważ stołeczny klub przegrał ze Spartakiem Trnawa 0:2.
Przed rozpoczęciem meczu trener Dean Klafuric postawił na ustawienie z czwórką obrońców. Jednak mimo wprowadzonych zmian gra zespołu się nie poprawiła. Piłkarze nadal popełniali sporo błędów, a w ofensywie byli bezradni. Taki poziom gry nie mógł przynieść niczego dobrego i stąd też przegrana mistrzów Polski 0:2.
Pierwszy gol mógł paść już w 4, minucie
Pierwszy gol padł w 16, minucie, ale przyjezdni mogli zdobyć bramkę już w 4.minucie. Jednak po kwadransie gry występujący w przeszłości w Górniku Zabrze Erik Grendel popisał się strzałem sprzed pola karnego i Malarz był w tej sytuacji bezradny. Piłkarze z Warszawy pierwszy celny strzał na bramkę rywali oddali dopiero w 30.minucie, kiedy Inaki Astiz uderzył głową pod dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Przez całą pierwszą połowę legioniści nie potrafili poważniej zagrozić bramce rywali. Ich akcje były skutecznie rozbijane przed polem karnym lub nawet w środku pola. Mistrzowie Słowacji groźnie natomiast kontratakowali.
Drugi gol w doliczonym czasie gry
Po zmianie stron Legia miała przewagę, ale niewiele z niej wynikało. Legioniści nie mieli pomysłu na skomasowaną obronę Spartaka. Goście z każdą minutą przybliżali się do wywalczenia bardzo korzystnego wyniku. Wyjazdowe zwycięstwo stawia ich w bardzo korzystnej sytuacji przed rewanżem.
W szeregi Legii wkradała się natomiast coraz większa nerwowość. Gospodarzom przede wszystkimi brakowało dokładności. W 83. minucie to goście powinni zdobyć drugą bramkę. Egho minął Malarza i obrońcę, ale mając przed sobą tylko bramkę fatalnie spudłował. Drugiego gola goście zdobyli w doliczonym czasie gry. Malarza przelobował były gracz Zagłębia Lubin Jan Vlasko, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku.
Legia Warszawa zawirusowana?
Trener Legii Warszawa w pomeczowej konferencji przyznał, że jego drużyna zaprezentowała się źle, ale wpływ miał na to szalejący w drużynie wirus. – Nie jestem człowiekiem, który szuka wymówek. Muszę jednak wytłumaczyć dlaczego zespół tak wyglądał. Część piłkarzy oraz członków sztabu szkoleniowego zapadło na wirus i całą noc wymiotowało oraz miało gorączkę – powiedział Dean Klafuric. Na zakończenie dodał, że jest dumny ze swoich zawodników, którzy pomimo problemów ze zdrowiem starali zagrać się na najwyższym poziomie. Wyraził także pewność, że w rewanżu, który zostanie rozegrany 31 lipca w Trnawie mogą odnieść zwycięstwo, dające im możliwość dalszej walki o Ligę Mistrzów.